teren przed Firmą

Zatrzymała się i spojrzała na Xawiera.
-Upał?-spytała uśmiechając się, ona nie znała takie pojęcia, poza tym kochała chodzić nawet w "upał"-Od tego się nie umiera.
Powiedziała śmiejąc się.

Zdjął marynarkę i rozejrzał się za taksówką-Ale to jest strasznie męczące.Te lepiące ubrania i wogóle-uśmiechnął się do niej i zlustrował znowu jej nogi

Zaśmiała się i ruszyła.
Przeszła parę kroków po czym odwróciła się w jego stronę, nadal idąc tym razem tyłem.
-Idziesz?-spytała. Znów odwróciła się i ruszyła dalej. Wiedząc, że patrzy na jej tyłek zatrzymała się na chwilę, wypięła go i pokręciła nim, śmiejąc się przy tym.

Rozesmiał się i przyśpieszył kroku tak że po chwili się z nią zrównał.-A dokąd??Jak masz jakaś ciekawą propozycję to pójde a jak nie znajde sobie inną-Nie przyznał się ze ma inną już od dawna.Machnął ręką na przejeżdzającą koło nich pusta taksówkę

-Przed siebie Xawier-powiedziała śmiejąc się i idąc chodnikiem-zawsze musi być jakiś cel podróży?
Spytała, właściwie ni przejęła się tą wzmianką o innej. Była pewna że on i tak ma dziesiątki kobiet, a to, że w tej chwili akurat jest z nią.. No cóż, kwestia szczęścia?

-Przed siebie??Ja tylko ide w tym kierunku-zawsze do przodu nigdy się przed niczym nie cofał xp-Otowrzył jej drzwi od taksówki-Jak chcesz podrzuce Cię na ten Twój spacer gdzie będziesz chciała bo ja wybieram się na pożądny obiad.

-Pożadny?-spytała patrząc na niego, -czyli danie za dwieście? A jadłeś kiedyś Hamburgera?
Zapytała wsiadając do taksówki.
-Polecam, zanim zostałam wegetarianką lubiłam je jadać.

-Hamburgera-roześmiał się-Nie jestem takim snobem na jakiego wyglądam-oburzył się lekko-Mam tylko ochote na tłusty stek a podają go tylko w jednej restauracji-wsiadł za nią i zatrzasnął drzwi-To dokąd chcesz jechać??

-Dobrze że chociaż wiesz, na kogo wyglądasz-powiedziała pokazując mu jeżyk, czasem zachowywała się, jak małe dziecko. Cóż, Mimi już taka była.
-A co, jeśli bym ci powiedziała, że chcę iść zobaczyć jak zjadasz to biedne zwierzę?-spytała.

-chcesz patrzec jak jem???-uniosł brew,nikt nigdy nie złożył mu takiej propozycji-Ale pod warunkiem ze zamówisz sobie tez coś do jedzenia-pewnie by się krepował przy niej sam jedząc,i bał się ze się wtedy pobrudzi czy coś

Rozśmiała się.
-Czemu nie-powiedziała nadal chichocząc cicho z jego reakcji.-ale płacę za siebie,
nigdy nie lubiła czuć się zależną od faceta. Mimi od zawsze była niezależna, i nawet tuaj idąc do restauracji z Vice prezesem chciała być niezależna. mimo że spokojnie mógłby kupić cała tą restauracje do której jechali Michelle chciała płacić sama za siebie. I miała nadzieję, że uda jej się na swoim postawić.

jak przed to niech będzie przed xp

poprawiła swoją torebke,co za dzien codziennie widziała kogoś z firmy,czy nie ma w paryżewie innych niz z BF.ale ona lubiła cintówe więc ją uściskała-Ty tutaj w niedziele??

ona właśnie pomyślała że przyłapie kogoś na jakimś gorącym seksie na jakimś biurku czy coś, albo może sama chciała się załapac. wszystko jedno . - musiałam sprawdzic czy wszystko dokończyłam, musiałam się upewnic booo no wiesz.
- a co u ciebie tins?

poprawiła sweterk bo jej się z ramionka zsunłą-nie narzekam-odparła z szerokim uśiechem,miała kase,dobrą prace,urode,długie nogi i udane zycie seksualne-maz ochote coś zrobić czy tak będziemy staly??-wskazała reką na buty których miała serdecznie doysc,powina je wyrzucić ale ulice są za brudne by chodzić boso

- nie wiem, możemy iśc poszukac jakichś przystojnych afroamerykaninów ! - aproponowała, dlaczego afro? nie wiem murzyni jej się dobrze kojarzyli, wiemy dlaczego .;3

ej ja nie wiem czemu xp

-jasne moze być i tak nie mam gdzie wracąc-poprawiła ten cholerny sweterek-park???tam chyba będą grać na bębnach z tego co kojarze

mają podobno duże przyrodzenie, ej nie wiem. nie sprawdzałam .(jeszcze !)-okej! więc chodźmy - powiedziała i pewnie poszły obie w wielkich szpilkach, cnie . bo pewnie takie miały .zacznę.

właśnie wyszła z firmy, bo skończyła na dziś pracę. przystanęła na chodniku i zaczęła szukać w torebce papierosów. miała ochotę zapalić, poza tym gdzieś w torbie zawieruszyła jej się komórka, a chciała zadzwonić po taksówkę.

a on akurat niecierpliwił się i stał obok niej. - na litość boską, carol, pośpiesz się z tym telefonem. - mruknął. był głodny, a oni mieli już zarezerwowany ten stolik. strasznie gderał, jak zwykle kiedy nie mógł nic włożyć do ust. przystanął z nogi na nogę. szkoda, że zapomniał swojego telefonu z domu.

przewróciła oczami.
- no chwila. jest! - krzyknęła triumfalnie i wyjęła telefon. zadzwoniła po taksówkę i po chwili zdegustowana wrzuciła z powrotem telefon do torebki. - będą za jakieś 20-30 minut, dopiero - skrzywiła się.

-żartujesz? - złapał ją za rękę. - jeeeeeezu, może chodźmy na pieszo? albo do ciebie. blisko jest. - wymruczał już milej. ach, jak to sympatycznie, że wpadł na ten pomysł.

- możemy iść do mnie - zgodziła się, odrzucając włosy. - a umiesz gotować? - zachichotała. - bo jak nie to pewnie umrzesz z głodu - widocznie nie umiała gotować i jedyne co mogła mu zaoferować to kanapki, ewentualnie tosty albo jajecznica.

wyszczerzył się od ucha do ucha. - coś się wymyśli. - pociągnął ją nawet za rękę i poszli w kierunku jej bajecznego mieszkania, w którym miał się pojawić po raz pierwszy. okropne.

siedział na murku w okolicach parkingu i myślał o tym, ze chyba powinien teraz być w biurze, ale jakoś mimo wszystko wcale się stąd nie miał zamiaru ruszać. zapalił nawet papierosa, jakiegoś elo elitarnego.