zagracony dom lis

ha!

niestety zapraszając go do siebie zapomniała, że ma bałagan. wchodząc do jej mieszkania na ostatnim piętrze kamienicy bez windy byli co najmniej zmęczeni. otwierając drzwi musiała je pchnąć, bo były duże i ciężkie. - oja......... - mrukęła widząc jak jej kotka bawi się z jej stingami koloru czerwonego. - wejdź. - wpuściła chłopca do środka.

on cwiczył joge więc nie zmęczyl się i nawet sam niosł ten cały cięzki sprzecik,i nie przyszedł by tutaj jakby się dowiedział ze tak mało pierożku mu sie dostanie.wszedł i się rozejrzał po bałaganie

-przepraszam, ale odkąd u ciebie pracuję nie mam czasu na sprzątanie. a nie lubię, kiedy ktoś obcy grzebie w moich brudach, to pomocy też nie ma. - wyrwała kotce majtki i rzuciła je na łóżko. - to chodź do kuchni. - zdjęła buciki i poprowadziłą go przez burdel.

odstawił swój sprzęt gdzies w kąciczek i ruszył za nią omijajac wszystko co lezało na ziemi,był jak tom kruz w miszyn imposybyl ale w końcu dotarł cały i zdrowy i ledwo się powstrzymał aby nie wyrzucic rak w góre i krzyknąć hurrra,usiał penwie przy stole jak miała taki w kuchni

tak. ale na nim była rozlana kawa. - hm, coś do picia? - coś tam z tymi pierogami robiła. i szybko posprzątała w kuchni.

-tak poprosze-popatrzyl na jej kocura co tu wlazł za nimi ej on miał uczulenie więc kichnął i ta plama z kawy pewie rozpryszła sie bardzije-oj przepraszam

schowała kota do łazienki. - oja........ to ja przepraszam. - bo kawa wylądowała na jego koszulce wtedy. - wypiorę ją! - i raz dwa zdjęła z szefa koszulkę, mrrr. wrzuciła ją do pralki i ta bluzeczka się już prała. a oni pierożki jedli. smaczne i cudowne.

no i nago siedziała i pewnie widziała tatuaz na jego piersi taką kotwiece co miał papaj na ramieniu on miał taką samą xp-smaczne naprawde dobre-jadł az mu się uszy trzęsły tzn sam nimi ruszam aby było widać ze mu smakuje

wyglądał jakby nic przez rok nie jadł. - co on oznacza? - pomacała go po tym tatuażu. - bolało, jak go robiłeś?

a on się cofną i mu tłuszczyk spadł na spodenki ale nie dał ich ściągnac i wrzucic do praleczki o nie nie nie -nie nie bolało to nawet takie całkiem przyjemne mrowienie było-wytarł się serwetką i podziękował nawet za obiadek

-przepraszam. - zmieszała się, kiedy tak odskoczył. - och, nie dziękuj mi tylko mojej babci. powiem jej, żeby dała mi więcej. to zapraszam częściej na pierogi. robi najlepsze, już mówiłam. - uśmiechnęła się.

pokiwał głową-no pyszne były nigdy takich nie jadłem-ej nie dosypała tam nic ze on zaraz zaśnie i ona go wykorzysta???-musze wracac do roboty,a Ty na dziś juz masz wolne,gdzie moja koszulka??

przegryzła wargę. - pierze się. musisz jeszcze chwilkę poczekać. - uniosła brwi. - mam wolne? dzięki. - wstała i pochyliła się nad nim zbierając talerze. syknęła z bólu i oparła dłoń na jego ramieniu drugą masując łydkę. - cholera.

-skurcz??-on planował ze skleci ze swoje arafaty jakis topik i tak pójdzie ej miał głowe pełna pomysłów i chciał juz nad nimi pracowac

pokiwała głową. po chwili przeszło. - och, już. - wymruczała i wrzuciła talerze do zmywarki. - chyba już wyprało. - poleciała do łazienki. po 10 minutach wróciła z suchą koszulką. - nieco wymięta.

czekał patrzac w tym czasie na obrazy na jej ścianach w tym zagraconym salonie-o dzieki-złapał koszulke i załzył zakrywając kotwice-dzięki mała jestes wielka-pocałował czubek jej głowy

-to mała czy wielka? - zaśmiała się. - będziesz pachniał moim płynem do płukania ubrań, mm.

-wielka mała liska-uśmiechnła się do niej i zebral swoje rzeczy i poszedł sobie do firmy

a ona została tu i rysowała serduszka na jakimś ważnym dokumencie.