Costa

jakoś tak wyszło, że z powodu pozajmowanych stolików w innych knajpach przyszli tu. lavrenty nie lubił tego miejsca, było obskurne. ale trudno. usiedli przy stoliku. - co chcesz? - zapytał nieco zbyt sucho, zbyt zimno.

obiad chciała a tu dostanie conajwyzej sałatke albo kanapkę.kręciła tyłkiem na metalowym krzesełku aby sie jakoś usadowić a potem sięgneła po menu które lezało na stoliku i było juz obmacane prze 865096850860876turystów-poprosze kanapke z kurcakiem i sałatke z kurczakiem pokiwała głowa i z odrazą odłozyła ten brzydki kawałek papieru,musiała sięgnąc do torebki po mokre chusteczki i wytrzec rece

on zmrużył oczy, kiedy to robiła. sam chciał tylko sok pomarańczowy. - jak samopoczucie? - zapytał lustrując tak naprawdę młodą dziewczynę, trochę przy tuszy, za to wybitnie bosko ubraną. już myślał, jak uroczo by się prezentowała ze swoim perkatym, piegowatym noskiem i rudymi włosami przed obiektywem. zmarszczył nos.

popatrzyła na niego,mizernie wyglądał,pewnie nie miał nikogo kto by się nim zajął,ojjej bo jeszcze tinsuwa poczuje uczucia macierzyńśkie i co wtedy??-w porządku-uśiechneła się,cieszyła się ze się wyspała i ze nie miała kaca

nie mógł się powstrzymać i zapytał, jak jej minął wieczór. on sam siedział w domu i pił piwo. wolał się nie zagłębiać w tych przykrych chwilach. strasznie to urocze, że tak przeżywa to co się między nimi dzieje, prawda?

wzruszyła ramionami i napiła się soku który tez sobie zamówiła-odwiedziła mnie kate,nic specjalnego,przyszła się pochwalic ze dostała prace w BF-poprawiła torebkę na oparciu krzesła-a jak tam Twój??

-i co będzie tam robić? - zapytał ignorując dalszy ciąg jej wypowiedzi. bawił się serwetką raz po raz zerkając w jej piękne oczy, w których chciał tonąć.

szkoda że tylko w oczach.-bedzie sekretarką prezesa-przewróciła oczami-tzn narazie bo w planach ma zaciągnięcie go do łóża-dostała obiad i się na niego rzuciła-naprawdę nie jestes głodny???podziele się z Tobą-rzuciła mu spojrzenie za swoich długich rzęs

roześmiał się. - prezes ma przecież 60 lat. to ohydne. - nie, nie. dziękuję. jedz. smacznego. - zignorował jej spojrzenie, jednak miał wrażenie, że jego ptak staje się twardszy. napił się szybko soku.

sok mu nie pomoze.no to zjadła sama,jak on nie chciał-nie branch jest młody albo dobrze się trzyma-popatrzyła na to brzydkie menu, moze by coś jeszcze zjadła.nie juz starczy zje potem,teraz zrobiła by cos przyjemnego.narazie musiała wybalsamowac usta i sprawdzic czy się niepobrudziła,co oczywiscie zrobiła znaczy sprawdziała a nie ze sie ubrudziła

ale nie zauważyła tego pyłku na ramieniu, które starł lavrenty., wcześniej wyciągając do niej rękę. - jakieś plany na dziś? - zapytał niby od niechcenia.

a ją przeszły dreszcze i coś jeszcze jak ją tak dotknął,schowała lusterko i reszte przyborów kosmetycznych do torebki-nie ma jeszcze żadnym a masz dla mnie jakąś propozycje

wzruszył ramionami. - chyba nie. chciałem się wyspać. no, chyba, że ty coś chcesz mi zaproponować. - uśmiechmął się nieśmiało.

przyjrzała się mu i zamysliła -nie wiem nie chce iść znowu do klubu bo to sie robi nudne,możemy udawac turystów jak chcesz-niemiała na nic siły ani pomysłu

-po co? - zaputał marszcząc czoło. chyba wyrósł z takich pomysłów.

przyjrzała mu się znowu-nie wiem,nie wiem co możemy razem zorbić-bawiła się brudna serwetką-powinnam chyba położyc się spać

-a jesteś zmęczona? - zarumienił się. nie wiem czemu. - odprowadzić cię? - wstał nagle.

pokręciła głowa-nie,nie jestem tylko spanie to jedyna rzecz jaka mi teraz przychodzi do głowy

roześmiał się. - mam propozycję.

uśmiechneła się do niego z wdzięcznością-jaką-poczuła wewnętrzaną ulge ze nie musiała więcej myślec

pewnie nie umie myśleć, proste. xddd - chodźmy do mnie, mam wizję na nową sesję. - zamruczał. ach, i co ona z nim zrobiła! zachowuje się jak zwierzak. taki uroczy, miły chłopiec.

blondynka była,prosze wybaczyc jej.-do Ciebie-westchneła i się zamyśliła-Dobra,chodz niech będzie ta sesja-potrzebowała odmiany w zyciu więc zgodzi się nawet na jakies perwersje.zacznij