Biuro Szefowej Reklamy

Usiadła na fotelu, opierając się wygodnie. Od jakiegoś czasu bowiem dokuczały jej bóle kręgosłupa, pozatym wyglądała przez to "ważnie" a to jak najbardziej się jej podobało. - I uwierz mi nie chcę. - uśmiechnęła się, tym razem szczerze i pewnie również dlatego ów uśmiech szybko zniknął z jej idealnej twarzy. Nie chciała uśmiechać się do człowieka który generalizując nie nawidził wszystkich istot żywych. Czasem poważnie zastanawiała się co tak dobra i sympatyczna kobieta jak Flo w nim widzi. Może jest dobry w łóżku, przez krótką chwilę przez jej głowę przemknęła myśl demonicznego Blaise'a w akcji, wykrzywiła jednak usta szybko zmieniając temat rozmyśleń na najnowszą kolekcję, tak to było definitywnie bezpieczniejsze.

Siedziała w biurze od dobrych kilku godzin bez przerwy. Kilka dokumentów zamieniło się w kilkanaście a przerwa na kawę poszła w zapomnienie. W końcu uniosła głowę z nad zielonego segregatora wypchanego różnego rodzaju zdjęciami modelek oraz projektami. - Lizzy! - ponieważ tak nazywała swoją sekretarkę, odłożyła segregator marszcząc czoło, dopiero teraz przypomniała sobie o zeznaniu finansowym które już dawno powinnabyła oddać Blaise'owi. - Pozwól na chwilę...

przerwała wypełnianie jakichś rubryczek i poszła do ines, stukając swoimi obcasami. stanęła przed jej biurkiem, przy okazji stawiając na nim filiżankę z kawą, którą właśnie jej zrobiła.
- słucham? - uśmiechnęła się.

Widząc parujący kubek z kawą opuściła ramiona wypuszczając powietrze z uglą. - Po raz kolejny uratowałaś mi życie, dzięki. - upiła łyk kawy jako że naprawdę była jej spragniona po czym zaczęła mówić. - Mogłabyś napisać dla mnie moje zeznanie finansowe... właściwie to nie dla mnie tylko dla Blaise'a. - przewróciła oczami jakby czując oburzenie iż potrzebuje ów zeznania.

- po to tu jestem, żeby ratować ci/pani(?) życie. to zeznanie na dziś, czy na jutro? - zapytała, żeby się upewnić i w myślach zaczęła sobie układać co napisać.

- Szczerze mówiąc to na wczoraj... ale zostaw je na koniec, nie chce żebyś przez to odkładała to co robiłaś wcześniej. - Powróciła wzrokiem do segregatora obracając jego koszulki, nie wiedziała dokładnie co robi jej sekretarka nie przeszkadzało jej to jednak aż tak by stać nad jej biurkiem i sprawdzać czy dobrze wykonuje swoją pracę. - Ah! - gwałtownie podniosła głowę tym samym odrzucając na bok opadającą na oczy grzywkę. - Mogłabyś zadzwonić do Hotelu Ritz i potwierdzić naszą rezerwację sali balowej? - kiwnęła głową uśmiechając się delikatnie.

lizzy i tak nie miała nic do roboty, więc najczęściej układała pasjansa.
- no jasne, nie ma problemu - pokiwała głową. - coś jeszcze?

- Nie, chyba nie... - rozejrzała się po biurze zastanawiając się czy czegoś jeszcze potrzebuje, uśmiechnęła się jednak sugerując że ma wszystko czego jej potrzeba. - Więc... idziesz na bankiet? - rzuciła wesoło, zamykając segregator który po chwili odłożyła tak by jej nie przeszkadzał.

- jeszcze nie wiem, chyba nie mam z kim - uważała, że samej to tak nie bardzo, więc chyba opuści to przyjęcie. - ale jeszcze pomyślę - dodała, poprawiając kosmyk włosów, który wyszedł jej z kitki.

Weszła do biura które było jej tak dobrze znane - Ines! - rzuciła śpiewnym, melodyjnym głosem. Odrzuciła do tyłu długie ciemny włos i zlustrowała pomieszczenie wzrokiem. Długo jej nie było, miała sporo zaległości. Wiedziała, że pewnie wiele rzeczy się zmieniło, jednego była pewna, ona była ta samą zdzirą co dawniej.

Słysząc głos przyjaciółki automatycznie uniosła głowę uśmiechając się szeroko. - March! - pisnęła podnosząc się w fotela, podbiegła do niej, o ile jest to w ogóle możliwe w tak wysokich obcasach, po czym przytuliła mocno wydobywając z siebie ciche pomruki. - Tak się stęskniłam! - brakowało jej ich spisków oraz intryg, było również sporo tematów które chętnie omówiłaby właśnie z nią, przygryzła dolną wargę machając dłońmi tuż przed twarzą by nie zacząć płakać.

- ja też - powiedziała cmokając ją w policzki wg starego francuskiego zwyczaju - niestety dziś chyba tego nie nadrobimy - powiedziała po chwili zastanowienia - wiesz, muszę sie jeszcze rozpakowac i takie tam - machnęła ręką jakby rozpakowanie tylu walizek było proste.
- ale póki co opowiadaj co się tutaj działo od mojego wyjazdu - powiedziała siadając w jednym z foteli

Oparła się o biurko prawie na nim siadając i skrzyżowała ramiona na wysokości piersi patrząc na March. - Hm, fakt trochę się wydarzyło ale chyba bez większych skandali. - wzruszyła ramionami tworząc na twarzy grymas. - Chociaż... ktoś rozesłał zdjęcie Blaise'a obściskującego się z jakąś blondyną! - uśmiechnęła się dumnie unosząc obie brwi. - ...Chcesz kawy?

- czyli norma ? - zapytała mrużac delikatnie ciemne oczy - wiesz przecież, że tutaj takie rzeczy są na pożadku dziennym, nie ma się czym przejmowac - powiedziała ze stojeckim spokojem - mam nadzieję, że póki co nikt nie pcha się na moje stanowisko ? - zapytała patrzac na nią z pewnym ostrzeżeniem w oczach.

- Nie, nie... słodkie blondyneczki szukające pracy porozsyłaliśmy gdzie indziej, te lepsze zostały sekretarkami. Więc nie musisz się martwić, pilnowałam twojej posady. - ruchem głowy odrzuciła na bok długie włosy. - Więc, jak było w Mediolanie? Jakiś romansik? - zmarszczyła nieco brwi lustrując March wzrokiem.

Zaśmiała się perliście - a jak myślisz? - zapytała rozbawiona - jeden nawet chciał mi się oświadczyć -przewróciła oczami jakby znudzona - ale wiesz, jestem zakochana w francuzach - powiedziała z błyskiem w oku, gdyby ktoś jej nie znał mógłby pomyśleć że zakochana jest w jakimś konkretnym francuzie, ale nie. Ona nie miała tendencji do zakochiwania się.

- Oświadczyć? - kiwnęła głową zaskoczona obojętnością March. - No proszę... rozumiem że nie był tym jedynym skoro nie przyjełaś tych oświadczyn? - roześmiała się dłońmi wygładzając obcisłą spódnicę. - Ah ci francuzi... - przewróciła oczami uśmiechając się tajemniczo. - Pewnie jeszcze nie słyszałaś, w piątek w sali balowej Ritz'a jest bankiet firmowy. Oczywiście idziesz?

- daj spokój - powiedziała odrzucając do tyłu ciemne włosy - dla mnie to był tylko przelotny romans - powiedziała spokojnie.
- Bankiet? no oczywiście ,zę będe. A nóż uda mi się znaleśćpotencjalnego nażeczonego - powiedziała rozbawiona.

- Potencjalny narzeczony... - powtórzyła nieco ciszej kiwając głową. - Kto wie, kto wie... - posłała jej ciepły uśmiech unosząc tajemniczo jedną z brwi. - Masz jakiś pomysł na kreację?

- i tak we wszystkim wyglądam idealnie - rzuciła obojętnie - więc nie mam zamiaru się starać - dodała po chwili. No cóż do skromnych nie należała.
Po chwili wstała, podeszła do niej zmoknęła ja w czukeb nosa - teraz wypadało by wrócić do siebie, podobno czeka na mnie dość spora sterta teczek naszych cudownych modelek, w końcu trzeba kogoś wyrzucić! - powiedziałą jakby ucieszona tą myślą.
Po chwili opuściła gabinet tym swoim seksownym kocik krokiem który zwykle jej towarzyszył.