Kong

Uśmiechnęła się delikatnie kiwając głową. - Ani francuz ani brytyjczyk... zauważ że brytyjczyków w Paryżu jak na lekarstwo, a w naszej cudownej firmie przydałby się jakiś zimny biznesmen z deszczowej Anglii nie sądzisz? - upiła kolejny łyk drinka ruchem głowy odrzucając na bok długie włosy.

- oj przydałby się, zresztą nowojorczykiem też bym nie pogardziła - wytknęła jej język z rozbawieniem widocznym na pięknej twarzy.
- ale póki co musimy się zadowolić tym co mamy- powiedziała wracając do spokojnego beztroskiego tonu głosu.

- Tak... - kiwnęła głową uśmiechając się do March. - Byłabym zapomniała! - wyprostowała się krzyżując dłonie na kolanach, co wyraźnie miało podkreślić powagę następnego tematu. - Znalazłam wczoraj cudowną sukienkę Zac'a Posen'a która włożę jutro na bankiet! - uniosła brwi uśmiechając się dumnie. - Cudowny, ciemny brąz który świetnie komponuje sie z kolorem moich oczu.

Z ust utoworzyło się małe "o" - kompletnie zapomniałam o sukience - skrzywiła się, ale zaraz po tym jakby doznała olśnienia - najwyżej założę tą czerwoną - powiedziała jakby to wszystko wyjaśniało. March i tak nawet w worku na śmieci wyglądałaby idealnie - już nie umiem się doczekać żeby ją zobaczyć - powiedziała i prawie klasnęła w dłonie z zachwytu.

Nie była pewna o której sukience mówi March, uśmiechnęła się jednak słodko kiwając głową gdy wspomniała o tym pomyśle. - Tak, Clair przyjedzie do mnie kilka godzin przed, żeby ułożyć moje włosy. Więc całośc będzie boska... - uśmiechneła się dumnie, fakt iż posiadała tak dużo pieniędzy zwykle poprawiał jej humor, zupełnie nie liczyło się to iż fortuna należała właściwie do jej ojca.

- ja chyba poproszę M żeby przyszedł mnie uczesać, musze jakoś zrekompenować mu tę pocztówkę - zaśmiała się upijając kolejny łyk z kieliszka.

- No właśnie, tak a propo... mnie również nie wysłałaś żadnych pozdrowień. Wiesz, no kto jak kto ale myślałam że o mnie pamiętasz! - zmarszczyła nieco czoło tworząc na twarzy "obrażoną" minę. Po chwili jednak uśmiechnęła się słodko i popijając drinka obróciła wzrok w stronę siedzących na krzesłach obok facetów.

Skrzywiła się,- zleciłam to mojej asystentce, tej która jest ze mną na każdym wyjeździe. Ale jak widać zawiodła. I dziś podpisałam jej wymówienie - poweidziała jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie.

- March, naprawdę dałabyś jakiejś cycatej blondynie pisać do mnie kartkę!? - wykrzywiła wargi patrząc na nią zawiedzionym wzrokiem. - No nie ważne, masz już kogoś na jej miejsce? - ożywiła się nieco odgarniając grzywkę z czoła.

- cycatej ? blondynce? ona jest bezbiustną, brunetką do tego homo - powiedziała wrzewracając oczyma. Bo dla March był to problem, dziewczyna zachowywała sie jakby się w niej zakochała - przecież wiesz że na tych cholernych wyjazdach nawet nie mam czasu kupić nowej pary butów - powiedziała zdegustowana.
- na jej miejsce? nie bardzo, liczę na to że ty mi kogoś podsuniesz, zesztą do biura te ż przydałby się ktoś nowy. Margarette odchodzi niedługo na macieżyńskie - powiedziała wzdrygając się lekko.

Wykrzywiła idealną twarz wydobywając z siebie zdegustowany stęk. - Mogłaś jej podziękować na rozmowie wstępnej. No dobrze, niech ci będzie... wiem że byłaś zalatana, ale mogłaś zadzwonić, musiałam użerać się z tymi wszystkimi inteligentnymi innaczej modelkami. - przewróciła oczami. - Margarette... - powtórzyła i mrużąc oczy próbowała przypomnieć sobie kto to taki. - Ah! Margarette! - otworzyła szerzej oczy. - To ona była w ciąży!? - Nigdy jakoś specjalnie nie interesowała się życiem pracowników ale naprawdę ździwiło ją że tak wielka nowina nie dotarła do jej biura.

- taak, dowiedziałam się tydzień temu gdy zadzwoniła do mnie z biura żę musi wziąść urlop - powiedziała krzywiąc się - zresztą mniejsca o nią i jej bachora - powiedziała imachnęła ręką.
-mało inteligentne blondynki które aż pożerają sie wzrokiem gdy tylko jedna wygląda lepiej od drugiej ? - zapytała rozbawiona - a może by tak którąś zwolnić ? no wiesz, że niby nie wywiązuje się z umowy - powiedziała wzruszając delikatnie chudymi ramionami, było to pierwsze co przyszlo jej do glowy, ale jakos nigdy nie miała problemów z wymyślaniem powodów do wypowiedzenia dla którejś z modelek.

- Nie wiem, sekretarki też nie są lepsze... widziałaś tą nową, Daniela? - przewróciła oczami dopijając drinka. - Tak a propo, mój zapracowany narzeczony zaszczycił mnie swoją obecnością w mieście więc. Pójdziesz ze mną? - uniosła jedną z brwi patrząc na nią pytającym wzrokiem. - Idziesz... chodź. - wstała wsuwając torbę na prawe ramię.

- nie zdążyłam jeszcze przespacerowac się po firmie - odparła dopijając swojego drinka.
Po chwili spojrzała na nią zeskakując z krzesełka - niestety ja już uciekam. Ale miłego wieczoru - powiedzia cmokając ją w policzek, po chwili razem opuściły lokal
/ ja spadam paa :*