Biuro Ambasadorki firmy.

- nie nie ma, jest jedynaczką a pracowała tylko po to by udowodnić rodzinie że potrafi - żęchnęła się - to nie ta asystentka - powiedziała kiwając w stronę drzwi za którymi znajdowało się biurko - mam jeszcze jedną która zwykle ze mnie podrużuje - powiedziała spokojnie, upiła łyk kawy. Dla niej to zwykle codzienność i nie rozumiała jak on może się tym przejmować.

Westchnał siadając sobie w fotelu na przeciw jej biurka i zarzucając nogi na oparcir.
-I tak nie oruzmiem czemu ją zwalniasz, ale zrobis zjak chcesz-powiedział, wiedział że Mar i tak zrobi to co chce.

-nie rozumiesz? posłuchaj to zwykła pocztówka, wiem ale gdyby chodziło o coś zupełnie ważniejszego? skoro w tak błachych sprawach nie mogę na niej polegac to znaczy że kompletnie się do tego nie nadaje. Musze mieć dobry zespół bo inaczej niczego nie zdziałam - wytłumaczyła jakby to było oczywiste. Choć dla niej było.

Weszła do biura March spinając długie włosy w luźnego koka tuż nad karkiem. - Hej - rzuciła śpiewnie podchodząc do jej biurka. - Doceń proszę że nawiększa pracoholiczka w tej firmie ma zamiar zaprosić się właśnie na pogaduchy w jakiejś fajnej restauracji. - kiwnęła głową unosząc brwi. Po chwili roześmiała się poprawiając opadającą z ramienia torbę diora. - Zbieraj się...

-padam z nóg, martini będzie dla mnie zbawieniem - powiedziała zmęczonym głosem. Wzięła torebkę, wrzuciła do niej kilka rzeczy - więc co proponujesz? - zapytała wstając i zarzucając torebkę na ramie.

- No więc proponuję nie dawno odkryty przezemnie klub, Kong! - wyszczerzyła zęby w słodkim uśmiechu odgarniając na bok opadające na policzki pojedyńcze kosmyki włosów. - Barman wyraźnie na mnie leci więc martini dostaniemy z jakąś fajną żniżką. - uniosła dumnie głowę uśmiechając się tajemniczo.

Zaśmiała się przewracając oczyma - więc na co jeszcze czkeamy? - zapytała zdziwiona. Nadal śmiejąc się jak głupia pociągnęła In do wyjścia.

-Jasne, zostawcie mnie tutaj-powiedział przypominając o swoim istnieniu. Jednak kompletnie zignorowany zaśmiał się i wyszedł z biura mar.